Podsumowanie badań nad historią rodziny
Rozpoczynając moja przygodę z genealogią 2 lata i 4 miesiące temu na pewno nie spodziewałam się, że będzie to hobby na lata. Początkowo zależało mi na tym, aby poznać dobrze osoby zapamiętane przez żyjących członków Rodziny. Mam na myśli moich dziadków, pradziadków i sporadycznie prapradziadków. Nie zagłębiałam się dalej w przeszłość, poznawałam Tych żyjących w pamięci. Chcąc pogłębić swoją wiedzę udałam się do archiwum państwowego. Przeglądałam dokumenty szkół, księgi metrykalne z przełomu XIX i XX wieku, akta starostwa powiatowego i sądu, księgi hipoteczne, księgi meldunkowe itd. Dodatkowo w wolnym czasie czytałam literaturę traktującą o moim regionie, aby poczuć ducha czasów oraz miast i wsi, w których żyli moi przodkowie. Z czasem wiedza ta zaczęła wiązać się z dalszą przeszłością, odkryłam dane praprapradziadków. Tak minął pierwszy rok poznawania historii mojej Rodziny. Złapałam bakcyla i zapragnęłam sprawdzić jak daleko wstecz mogę zgłębić moje korzenie. Wiedziałam już, że moi przodkowie nie byli „od wieków” związani z Tarnowem w rozumieniu obecnych granic miasta - takie przekonanie panowało wśród członków mojej Rodziny. Kolejno przyszedł czas na wizytę w Archiwum Diecezjalnym. Zabrałam się za przeglądanie ksiąg parafii Tarnów-Katedra, ponieważ część antenatów była związana z tą parafią przez długi czas. Dawało mi to komfort trzymania się jednego tematu, przez co mogłam spokojnie wgryźć się w specyfikę aktów metrykalnych, zapoznać się z sposobem zapisu danych. Fakt, że w księgach galicyjskich w jednym akcie umieszczone są dane dotyczące 3 pokoleń pozwala na szybki przyrost wywodu w górę o kolejne pokolenia. Tak wkroczyłam z moim korzeniami po kądzieli w XVIII wiek. Zabrałam się za księgi innych parafii. Byłam trochę sfrustrowana skakaniem z księgi do księgi, gdyż okazywało się, że kolejnego przodka należy szukać w innych miejscowościach lub wsiach np. prapradziad ślubował w Jastrząbce Nowej, gdzie urodziła się moja prababcia, ale urodził się w Żukowicach. Kolejny przodek żenił się w parafii Tarnów-Katedra, ale urodził w Rudnie parafii Jurków, jego ojciec w Ilkowicach, a matka w Partyniu itd. Pokonawszy frustrację doszłam do wniosku, że to poruszanie się przodków pomiędzy parafiami uchroni mnie przed sytuacją, w której natrafię na brak ksiąg, co w przypadku gdyby wszyscy byli związani z jedną parafią zakończyłoby moje poszukiwania lub znacząco je utrudniło. Rejon moich zainteresowań metrykalnych wiąże się w przybliżeniu z parafiami między Szczucinem, a Tuchowem i Żabnem, a Pilznem.
Doszłam w moich poszukiwaniach do połowy XVIII wieku, w pojedynczych przypadkach trochę dalej. Księgi mniejszych wsi zaczęły łączyć się w jedną całość pod hasłami parafia X i wioski, np. Lisia Góra i wioski (Jastrząbka, Żukowice, Smyków, Laski, Zaczarnie, Jodłówka, itd.). Zdarzały mi się sytuacje, w których kilkakrotnie musiałam powracać do danej parafii. Żeby nie tracić czasu zaczęłam wprowadzać każdą linię w przełom XVIII i XIX wieku, a później w XVIII wiek.
W 2016 roku startowałam z 79 przodkami w linii 5xpradziadków. Tempo przybywania nowych odkryć jest coraz wolniejsze, informacji w aktach jest coraz mniej. Posuwam się ostrożnie wypisując każde pojawienie się nazwiska, analizując pokrewieństwo między poszczególnymi osobami. Jako, że moi przodkowie żyli na względnie ograniczonym terenie w moim wywodzie na jednym poziomie około połowa nazwisk występuje 2-4 krotnie. Już moi pradziadkowie mieli wspólnego przodka - dziadek mojego pradziadka był pradziadkiem jego żony. Na poziomie 5xpradziadków podejrzewam już, że w kilku przypadkach pokolenie dalej będę miała kolejne ubytki przodków, np. niektórzy przodkowie noszący to samo nazwisko i mieszkają w domu o tym samym numerze. W moim wywodzie występują także nieślubne dzieci, co z braku informacji o ojcu zamyka mi drogę badań nad linią ich nazwisk po mieczu. Z obu tych powodów na kolejnych poziomach mam możliwość odkrycia mniej przodków niż przewiduje się standardowo. Przyznam też, że ubytek przodków jest całkiem pożądaną sytuacją w gąszczu coraz bardziej ubogich w informacje metryk. Nie będę musiała się na siłę domyślać co do relacji rodzinnych pomiędzy ponad 200 i później ponad 500 przodków.
Moi praprapraprapradziadkowie urodzili się pomiędzy latami 1750-1799. Jako, że badany przeze mnie obszar dostępnością ksiąg metrykalnych sięga z grubsza przełomu XVII i XVIII wieku oraz moi przodkowie to w większości chłopi czeka mnie kres wędrówki po aktach metrykalnych. Przykładowo: księgi parafii Łęg Tarnowski rozpoczynają się w 1785. Wcześniej wieś ta należała do parafii Jurków, ale i z niej nie ma ksiąg starszych niż 1777. Fakt ten pozwolił mi określić rok urodzenia Wojciecha Golec na 1768, ewentualnie mogę wytypować jego ojca, ale to już tylko hipoteza. Kolejnym przykładem są dane zawarte w inwentarzu dla Rzędzina z 1745 roku. Zapisanych było 6 kmieci, 5 zagrodników i 2 komorników. A ja w tych latach przewiduję ok. 60 przodków z Rzędzina! Czyli część moich antenatów przybyła do tej parafii, oby z okolicznych wsi. Kolejne hipotezy i założenia do rozwikłania. Jest tego dużo, dużo więcej. Mam nadzieję, że w roku 2017 uda mi się wzbogacić mój wywód przodków o kolejnych antenatów. Radość przyniesie każda kolejna odnaleziona metryka.
Drugim celem jest zgłębienie ksiąg kolonistów żyjących w Galicji w latach 1783-1800. Spisanie indeksów z tego okresu to praca na lata, ale jest niezbędna do ustalenia powiązań pomiędzy odnalezionymi gałęziami rodziny Welsing.
Trzecim celem jest wizyta w AP oddział Wawel. Czeka mnie pracowity rok, a raczej lata.
Wszystkim pasjonatom historii rodzinnych (w tym sobie!) życzę owocnego, obfitującego w nowe odkrycia roku 2017. Udanego Sylwestra, bo jaki Sylwester taki cały rok :)
Pierwsza publikacja: 30 grudnia 2016
W 2016 roku startowałam z 79 przodkami w linii 5xpradziadków. Tempo przybywania nowych odkryć jest coraz wolniejsze, informacji w aktach jest coraz mniej. Posuwam się ostrożnie wypisując każde pojawienie się nazwiska, analizując pokrewieństwo między poszczególnymi osobami. Jako, że moi przodkowie żyli na względnie ograniczonym terenie w moim wywodzie na jednym poziomie około połowa nazwisk występuje 2-4 krotnie. Już moi pradziadkowie mieli wspólnego przodka - dziadek mojego pradziadka był pradziadkiem jego żony. Na poziomie 5xpradziadków podejrzewam już, że w kilku przypadkach pokolenie dalej będę miała kolejne ubytki przodków, np. niektórzy przodkowie noszący to samo nazwisko i mieszkają w domu o tym samym numerze. W moim wywodzie występują także nieślubne dzieci, co z braku informacji o ojcu zamyka mi drogę badań nad linią ich nazwisk po mieczu. Z obu tych powodów na kolejnych poziomach mam możliwość odkrycia mniej przodków niż przewiduje się standardowo. Przyznam też, że ubytek przodków jest całkiem pożądaną sytuacją w gąszczu coraz bardziej ubogich w informacje metryk. Nie będę musiała się na siłę domyślać co do relacji rodzinnych pomiędzy ponad 200 i później ponad 500 przodków.
Genealogiczne cele na rok 2017
Moi praprapraprapradziadkowie urodzili się pomiędzy latami 1750-1799. Jako, że badany przeze mnie obszar dostępnością ksiąg metrykalnych sięga z grubsza przełomu XVII i XVIII wieku oraz moi przodkowie to w większości chłopi czeka mnie kres wędrówki po aktach metrykalnych. Przykładowo: księgi parafii Łęg Tarnowski rozpoczynają się w 1785. Wcześniej wieś ta należała do parafii Jurków, ale i z niej nie ma ksiąg starszych niż 1777. Fakt ten pozwolił mi określić rok urodzenia Wojciecha Golec na 1768, ewentualnie mogę wytypować jego ojca, ale to już tylko hipoteza. Kolejnym przykładem są dane zawarte w inwentarzu dla Rzędzina z 1745 roku. Zapisanych było 6 kmieci, 5 zagrodników i 2 komorników. A ja w tych latach przewiduję ok. 60 przodków z Rzędzina! Czyli część moich antenatów przybyła do tej parafii, oby z okolicznych wsi. Kolejne hipotezy i założenia do rozwikłania. Jest tego dużo, dużo więcej. Mam nadzieję, że w roku 2017 uda mi się wzbogacić mój wywód przodków o kolejnych antenatów. Radość przyniesie każda kolejna odnaleziona metryka.
Drugim celem jest zgłębienie ksiąg kolonistów żyjących w Galicji w latach 1783-1800. Spisanie indeksów z tego okresu to praca na lata, ale jest niezbędna do ustalenia powiązań pomiędzy odnalezionymi gałęziami rodziny Welsing.
Trzecim celem jest wizyta w AP oddział Wawel. Czeka mnie pracowity rok, a raczej lata.
Wszystkim pasjonatom historii rodzinnych (w tym sobie!) życzę owocnego, obfitującego w nowe odkrycia roku 2017. Udanego Sylwestra, bo jaki Sylwester taki cały rok :)
Pierwsza publikacja: 30 grudnia 2016
Paula, życzę, aby wszystkie zamierzenia się ziściły :) Powodzenia w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuń