Jak szukać kolonistów niemieckich w Galicji?

Jak szukać kolonistów niemieckich w Galicji?

Moje drzewo genealogiczne zawiera również rodziny kolonistów przybyłych na tereny dzisiejszego województwa małopolskiego i podkarpackiego w XVIII w. i wcześniej. Z tego powodu wraz z postępem w badaniach genealogicznych miałam trudności z odnalezieniem kolejnych pokoleń. Przez lata odkrywałam różne źródła, które uzupełniały moje drzewo lub dawały mi wskazówkę, gdzie powinnam szukać kolejnych pokoleń.

Źródła kościelne i metrykalne

Zwykle po raz pierwszy poznajemy przodków na kartach ksiąg metrykalnych. W metrykach kolonistów  o ból głowy przyprawia zapis nazwiska. Często jest ono przekręcane np. poprzez pominięcie lub zły zapis niemieckich znaków lub zapis nazwiska ze słuchu. Zapominamy również, że nazwiska kobiet mogą być odmienne od formy podstawowej poprzez dodanie przyrostków jak to ma miejsce również w języku polskim. Na przykładzie nazwiska Nowak pannę o tym nazwisku zapiszemy jako Nowakówna, a mężatka/wdowa to Nowakowa. Podobnie w języku niemieckim w księgach urodzeń, małżeństw i zgonów są analogiczne zapisy. Przykładowo nazwisko Wolf dla panny zapis będzie Wolfin a dla mężatki/wdowy dodawano przyrostki -in, -er Wolfin, Wolfer. Z tego powodu często błędnie zakładamy, że chodzi o inne nazwiska.

Fragment z księgi chrztów z Sulzheim


Fragment z księgi małżeństw kolonii Pławo


Warto korzystać również z innych źródeł dostępnych na parafiach i w archiwum diecezjalnym lub archiwum archidiecezjalnym. Takimi źródłami są np. alegaty, księgi zapowiedzi przedślubnych, wyciągi z ksiąg metrykalnych wraz z rysunkami drzew genealogicznych, spisy poddanych na gruntach plebana, regestry, status animarium, dyspensy od stopnia pokrewieństwa i inne, z którymi się jeszcze nie spotkałam.

Źródła niemetrykalne

Jednym z pierwszych źródeł niemetrykalnych, do których zaglądamy jest książka Ludwiga Schneidera Das Kolonisationswerk Josefs II. in Galizien: Darstellung und Namenlisten. Książka zawiera spis kolonii oraz przybyłych do nich kolonistów z czasów kolonizacji Józefa II.



Kolejna książka szerzej omawiająca temat kolonistów to publikacja dr Franza Wilhelma i dr Josefa Kallbrunnera Quellen zur deutschen Siedlungsgeschichte in Südosteuropa. Zawiera ona spisy kolonistów udających się do Południowo-Wschodniej Europy od 1749 roku.



Jeśli jednak skupiamy się okresie od kolonizacji Józefa II to warto skorzystać z katalogów archiwum wiedeńskiego dostępnych na stronie familysearch.org pod nazwą Ansiedlerakten, 1782-1805. Najpierw przeglądamy karty, które są ułożone alfabetycznie nazwiskami, a później zawartość fascykuł (Fasz.)

Karta katalogowa Wojciecha (Alberta) von Tetmayer

Do dyspozycji są również zbiory w archiwach państwowych: księgi hipoteczne, notariat, akta emigracyjne i inne. Warto korzystać także z zbiorów różnych portali internetowych lub wyszukiwarek online: Galizien German Descendants, Gedbas, Genealogy Indexer, Bibliotek Cyfrowych, Szematyzmów urzędniczych i militarnych, dokumentacji wojskowej i innych portali genealogicznych.

Spis miejscowości mających księgi rodzin w portalu GGD

Wyszukiwarka Gedbas

Strona z wojskowej księgi ewidencyjnej

Korzystając ze zbiorów online takich jak indeksy powinniśmy brać również pod uwagę, że indeks dotyczący poszukiwanej przez nas osoby został pominięty lub nazwisko zostało błędnie zapisane. Czyli indeks nie jest wyznacznikiem obecności lub braku dokumentu. Podczas badań genealogicznych miałam sytuację, gdzie indeks w księdze notarialnej zawierał interesujące mnie nazwisko, a w księdze brakowało tego aktu. W kolejnej sprawie stworzono błędny indeks osoby zamiast Leisin (Leis) zapisano Beker. Przeglądniecie księgi metrykalnej pozwoliło mi dotrzeć do poszukiwanego aktu. Braki dokumentów i pomyłki zdarzają się jak w każdych innych dokumentach.

Odkrywając pierwsze pokolenie kolonistów uzyskujemy informacje skąd przybyła dana rodzina. Otwierają się przed nami nowe źródła i tereny poszukiwań. Możemy korzystać np. z ksiąg rodzin zawierających informacje dotyczące kolejnych pokoleń.

Fragment Księgi Rodzin katolickiej parafii Volxheim

Są to dane o każdej osobie zamieszkującej na terenie parafii. Parafianie pogrupowani są w rodziny. Dla każdej osoby mamy informacje pochodzące aktu urodzenia, małżeństwa i zgonu o ile zdarzenie odbyło się na terenie parafii. W nawiasie kwadratowym dodatkowo zapisano numer strony oraz numer aktu metrykalnego. Jeśli dana osoba występuje jeszcze pod inną rodziną np. jako małżonek to po prawej zapisano numer tej rodziny np. <21>.

Możemy korzystać również z źródeł archiwalnych oraz portali genealogicznych. Po raz kolejny będziemy poszukiwać materiałów i narzędzi wspierających nasze badania genealogiczne. Ja miałam chyba pecha i poszukiwania z Galicji zaprowadziły mnie z jednej strony na tereny Niemiec i później Italii, a z drugiej do Niemiec, Holandii i Walii. Wiele jeszcze przede mną. Mam nadzieję, że odkryję kolejne źródła, które pozwolą mi kontynuować poszukiwania i dodać kolejne pokolenia do wywodu przodków.
 

Co nowego w mojej genealogii?

Co nowego w mojej genealogii?

Ostatni rok nie byłam aktywna na blogu, nie znaczy to jednak, że nic nie dzieje się w moich poszukiwaniach genealogicznych. Przeciwnie - dzieje się bardzo dużo. Przez ostatnie 1,5 roku wolny czas poświęciłam na realizację Projektu Wojak, pisanie własnej książki oraz rozwiazywanie zagadek genealogicznych. W tym wpisie chcę opowiedzieć więcej o drugim zagadnieniu, czyli pisaniu książki.




Napisanie i wydanie książki w formie papierowej lub ebooka, która opowiada historię rodziny jest formą zwieńczenia wyników wieloletniej pracy. Podjęcie decyzji o wydaniu książki jest ciężkie dla  genealogów z wielu powodów. Pierwszym z nich jest świadomość, że praca genealoga nigdy się nie kończy, więc po co pisać książkę skoro nie mamy jeszcze wszystkich informacji, które poszukujemy? Może być tak, że nigdy nie odnajdziemy wszystkich dokumentów, więc odkładanie pisania książki na bliżej nie określoną przyszłość nie ma sensu. Odnalezienie kolejnych przodków i postęp w badaniach genealogicznych będzie później impulsem do wydania kolejnego tomu lub drugiego poprawionego wydania. Drugim z powodów jest nasza niepewność czy podołamy z zadaniem napisania książki i jej przygotowania do druku. Nie każdy ma zdolność łatwego ubierania myśli w słowa lub wręcz jest to dla niego męczarnią. Umiejętność pisania dłuższego tekstu trzeba rozwijać i można zacząć małymi krokami: napisać biogramy osób, o których zbieraliśmy informacje, krótką notatkę na temat danego dokumentu, opisać historię miejsca życia naszego antenata, a może jakiś artykuł do miejscowej gazety lub rocznika genealogicznego z naszego regionu lub założyć bloga i tam przedstawiać nasze genealogiczne historie. Dobrze jest też rozglądnąć się po wydanych publikacjach innych genealogów. Zastanowić się co nam się podobało w ich książkach, czy chcielibyśmy w takiej formie wydać naszą książkę, czy może pewne aspekty chcemy przedstawić inaczej lub pominąć. Przede wszystkim trzeba zacząć pisać już teraz, jest to pierwszy krok, który nie warto odkładać. Trzecim dla wielu z nas decydującym aspektem są pieniądze potrzebne na wydanie takiej publikacji. Wydając książkę trzeba liczyć się z kosztami. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, co dla nas będzie najważniejsze, a z jakich rzeczy możemy zrezygnować (kolorowe czy czarno-białe zdjęcia, profesjonalna okładka, korekta tekstu, skład itd.). Z ofertami możemy się zapoznać na stronach różnych drukarni i serwisów np. Ridero. Sami decydujemy jakie koszty jesteśmy w stanie  ponieść. Jeśli zupełnie brak nam funduszy musimy zastanowić się w jaki sposób można je pozyskać: znalezienie sponsora, poproszeniu o percypowaniu w kosztach wydania książki naszej rodziny, założeniu zbiórki internetowej czy szukanie pomocy w np. urzędach/fundacjach, które dysponują środkami na działalność obywatelską. Jeśli chcemy, aby wydanie naszej książki było bez kosztowe całą pracę musimy wykonać sami lub z osobami, które zdecydują się nam pomóc bezpłatnie, a książkę wydać w formie ebooka.
Ważną sprawą po wydaniu książki papierowej jest zadbanie o to, aby kilka kopii trafiło do bibliotek. Jeśli wydajemy książkę tylko w formie ebook powinniśmy poinformować o tym fakcie potencjalnych zainteresowanych zapoznaniem się z naszą pracą np. zakładając temat informacyjny na forum PTG genealodzy.pl Powinniśmy postarać się również o uzyskanie kodu ISBN, co jest darmowe https://e-isbn.pl/IsbnWeb/start/poco.html 

Najważniejsze moim zdaniem jest, aby takie książki się pojawiały i były one ogólnodostępne. Często wiemy o jakiś publikacjach lokalnych historyków i genealogów, ale nie możemy dotrzeć do samej publikacji. Jest to ogromna strata dla samego autora, który świadomie rezygnuje z grona odbiorców oraz dla nas genealogów zainteresowanych publikacjami regionalnymi. Na tym blogu od początku jego istnienia jest zakładka książki oraz monografie, gdzie wpisuję tytuły związane z regionem.
Przesłaniem tego wpisu jest: nie myślmy o opisaniu historii rodzinnych, tylko zaczynajmy je pisać.

P.S. Na tegorocznej konferencji genealogicznej w Brzegu GENEAMI 10 również poruszono temat dotyczący wydania książki genealogicznej. Ten wykład i inne znajdziemy na kanale Opolskich Genealogów: https://www.youtube.com/watch?v=t1bDREIrn0A&t=6s



Sanular czy Zanolari? Przodkowie z XVII-wiecznej Italii

Sanular czy Zanolari? Przodkowie z XVII-wiecznej Italii

W 1783 roku mój antenat Peter Welsing z rodziną przybył do kolonii Jeżowe w powiecie Nisko. Bardzo szybko ślad w kolonii po nim zniknął, rodzina nie występowała w księgach metrykalnych. H. Lepucki w książce Działalność kolonizacyjna Marii Teresy i Józefa II w Galicji 1772-1790 zapisał: W dwóch przypadkach próbowano osiedlić Niemców na gorszych glebach (Jata, Jeżowe), ale później 10 rodzin przeniesiono na inny teren, na lepsze gleby. Zdanie to było dla mnie ważnym tropem. Badając przypis i kolejne książki ustaliłam, że dotyczy to ukazu z 30 kwietnia 1786 roku, a koloniści rzeczywiście reklamowali przydzieloną im ziemię. Moich przodków przeniesiono do kolonii Schönanger koło Mielca. 

Te zawirowania sprawiały, że poszukiwania prowadziłam w różnych kierunkach. Raz cofałam się wstecz, a raz do przodu. Zbierałam wszystkich pojawiających się Welsingów i szukałam kolejnych punktów zaczepienia. Udało mi się stworzyć pokaźne drzewo rodziny - wciąż zawiera ono jednak wiele niewiadomych. Rodzina Welsing przybyła z Volxheim w parafii Wöllstein. Udało mi się dotrzeć do książki Familienbuch der Volxheimer Katholiken von 1699-1798. Zapisano, że Jan Piotr Welsing w 1759 roku poślubił Annę Małgorzatę Sandler z Sulzheim. W Volxheim urodziło się im 6 dzieci: Maria Klara, Józef, Jan Teodor, Bartłomiej, Jan Fryderyk, Wilhelm. Jan Piotr Welsing był synem Jana Adama (~1698 +1775) i Anny Barbary Leis (~1705 +1765) z Dörrebach. Jan Piotr był kowalem żelaza i swój fach terminował prawdopodobnie w Sulzheim k. Moguncji gdzie poznał swoją przyszłą żonę Annę Małgorzatę Sandler. Tylko zapis nazwiska był całkiem inny.

Rodzina Sanular z Sulzheim k. Moguncji


2 października 1759 roku w Sulzheim bei Mainz odbył się ślub Jana Piotra Welsing kowala żelaza z Volxheim i Anny Małgorzaty Sanular z Sulzheim córki Bartłomieja i Anny Gertrudy. W Sulzheim para pozostała kilka lat i tam urodził się: Jan Adam, Michał, Jan i Jan Jakub. Następnie para przeniosła się do Volxheim, gdzie rodzą się kolejne powyżej wymienione dzieci. W 1783 roku rodzina emigruje do Galicji, gdzie rozpoczyna się kolejny rozdział w ich życiu. 
Wróćmy jednak do rodziny Sanular. Była to rodzina mieszczan z Sulzheim. Ojciec Anny Małgorzaty był rzemieślnikiem budującym okna (łac. fenestrarius). Bartłomiej Sanular poślubił w 1730 roku Annę Gertrudę Stoltz: 
Bartholomeus, Pauli Sanular et Catharinae con[jugum] legitimorum filius, in templo, praesentibus parentibus et a[liis] [?] ex utraque parte [?], publice intronizatus est cum p[udi]ca et honesta virgine Anna Gertruda Stoltzin, f[ilia] Adami Stoltz et Annae Mariae conjugum legitimorum, die decima Januarii 1730
Tu również nie jest prosto. Jan Adam Stoltz jest kowalem żelaza, który również osiedlił się w Sulzheim ok. 1709 roku. Online pojawił się indeks do aktu chrztu z 1707 roku Anny Gertrudy córki Jana Adama Stolz i Anny Marii z Flörsheim am Main. Jest to obiecujący trop, gdyż oba miejsca dzieli tylko 50 km.
Bartłomiej i Anna Gertruda całe życie spędzili w Sulzheim. Tam rodziły się ich dzieci: Jan Józef, Jan Adam, Anna Małgorzata, Jan, Sebastian, Jakub i Jan. Nazwisko w aktach dzieci zapisywano różnie: Sanular, Sannular, Sanula, Sannula. Dzieci Bartłomieja również kontynuowały tradycje rzemieślnicze i z czasem opuściły miasto Sulzheim. Jako pierwszy do Sulzheim przybył ojciec Bartłomieja - Jan Paweł.

Z Italii do Sulzheim


Pierwszy raz w księgach metrykalnych katolickiej parafii w Sulzheim odnotowano rodzinę w 1699 roku. 25 stycznia 1699 roku odbył się chrzest Jana Józefa. Kolejno chrzczono: Jana Piotra (1701), Bartłomieja (1705), Marcina Jakuba (1708), Pawła (1710), Jana Adama (1713) oraz Marię Magdalenę (1716). Warianty nazwisk dzieci w księdze chrztów pojawiał się różne: Sannular, Sanalar, Sommulars (na marginesie poprawiono później na Sanular), Sannular oraz Sannulars. Kiedy kolejne pokolenie brało ślub i rodziły się wnuki Jana Pawła pozostały już wersje: Sanular, Sannular, Sanula i Sannula.

1705, akt chrztu Bartłomieja Sanular - 7xpradziadek

W aktach chrztów Jana Józefa, Bartłomieja, Marcina Jakuba, Jana Adama zapisano przy ojcu słowo Itali (Włoch). W akcie Marcina Jakuba dodatkowo ojcem chrzestnym był Jakub N. z Italis Alpenis. Wreszcie w 1723 roku w akcie małżeństwa Jana Józefa zanotowano, że ojciec jest murarzem/budowniczym z Italii (Italii murarius), ojciec panny młodej Anny Elżbiety Arnold był ławnikiem miejskim.

Zniekształcone nazwisko


Księgi metrykalne z początku XVIII wieku pokazują proces zniekształcania nazwiska, które ostatecznie przybrało formę Sanular. Mając w rodzinie głównie rzemieślników wielokrotnie korzystałam z ksiąg miejskich i ksiąg cechów rzemieślniczych. Wysłałam zapytanie do archiwum w Moguncji o księgi miejskie i cechów rzemieślniczych z Sulzheim. Archiwum Miejskie w Moguncji przechowuje jednak tylko dokumenty dotyczące miasta. Poradzono mi zapytać w archiwum w Würzburg i archiwum w Darmstadt. Kolejne archiwa odesłały mnie dalej... Ostatecznie porzuciłam na chwilę temat i zaczęłam szukać rozwiązania zagadki jak mogło brzmieć nazwisko początkowo na terenie Włoch. Budowniczy z północy Italii przybywali na kontrakty sezonowe za pracą. Tak pewnie też wędrował i mój przodek. Jan Paweł urodził się ok. 1670 roku w Italii, a zmarł w Sulzheim w 1743 roku. Do Sulzheim przybył ok. 1698 roku. Szukając online i pytając innych genealogów natrafiłam na kilka nazwisk, ale to Zanolari przykuło moją uwagę. Wydaje mi się dość prawdopodobne, że pisząc je ze słuchu można je zniekształcić do formy Sanular. W drzewach online znalazłam gałąź rodu Zanolari z Szwajcarii. Przodek tej rodziny przybył z Sondrio (dziś Lombardia, Włochy) w Alpach Retyckich. Giovanni Domenico Zanolari urodzony w 1723 w Sondrio poślubia w Poschiavo Annę Marię Crameri. Był synem Giovanniego Battisty Zanolari (ur. ok. 1684) i Marii Angeli Zerlotti. Samo Sandrio od połowy XVI wieku do wojen napoleońskich było pod kontrolą państwa Freistaat der Drei Bünde (protoplasta szwajcarskiego kantonu Gryzonia), 
co w XVII wieku doprowadziło do krwawych walk między katolickimi mieszkańcami doliny, usiłującymi odzyskać niepodległość, a protestantami
Jest to interesujący wątek. Do wyjazdu mojego przodka mogła skłonić nie tylko chęć zarobku, ale ewentualne wojny. Pytaniem pozostaje samo nazwisko Jana Pawła. Czy rzeczywiście może to być Zanolari? A może Wy macie jakieś inne pomysły? 


Dyspensy od stopnia pokrewieństwa

Dyspensy od stopnia pokrewieństwa

Księgi małżeństw zawierają wiele ciekawych informacji o naszych antenatach i krewnych. Oprócz daty zawarcia związku małżeńskiego, danych obu stron wstępujących w związek, wyznania, wieku oraz imion, nazwisk i profesji świadków znajdują się inne dane. Informacje o wdowieństwie, unieważnieniu związku małżeńskiego czy rozwodzie cywilnym oraz informacje o dyspensach od wygłoszenia zapowiedzi czy stopniu pokrewieństwa. Wraz z powiększającym się wywodem przodków w metrykach małżeństw moich antenatów coraz częściej zaczęły pojawiać się informacje o dyspensie od stopnia pokrewieństwa w linii bocznej. Skutkuje to paradoksem liczby przodków, czyli ich ubytkiem.


Obliczanie stopnia pokrewieństwa


Do prawidłowego ustalenia stopnia pokrewieństwa naszych przodków służy komputacja rzymska i komputacja kanoniczna. Komputacja rzymska wywodzi się z prawa rzymskiego, czyli stosowana jest w postępowaniu sądowym np. spadkowym, alimentacyjnym. W tej metodzie sumujemy przodków od najdłuższej linii kierując się do wspólnego przodka, ale nie wliczamy go, następnie doliczamy członków krótszej linii.

Komputacja rzymska na przykładzie potomków Andrzeja Kozioł

Dawniej stosowana przez władze kościoła katolickiego komputacja kanoniczna polegała na wybraniu dłuższej linii i począwszy od tego potomka sumowało się ilość osób dzielących go do wspólnego z przyszłym małżonkiem przodka, którego nie uwzględniało się w rachunkach.
Komputacja kanoniczna na przykładzie potomków Andrzeja Kozioł

Zobrazowane powyżej przykłady obliczania komputacji dotyczą moich pradziadków: Adolfa Stefana Wenz i Karoliny z domu Kajpust. Według metody kanonicznej pokrewieństwo moich pradziadków to: 2 z 3 stopniem w nierównej linii bocznej, a w metodzie rzymskiej ich pokrewieństwo to 5 stopień w linii bocznej. 

Kolejno pokrewieństwo 3 stopnia w linii bocznej łączyło moich prapradziadków: Franciszka Trybę i Annę z domu Nosal. W aktach lokalnych parafii Straszęcin zachowała się częściowa korespondencja pomiędzy plebanem, a Konsystorzem Biskupim (Kurią Biskupią) w Tarnowie. Ojciec Anny życzył sobie wydać ją za mąż za Franciszka Trybę. Podczas dopełniania formalności koniecznych do zawarcia ważnego związku małżeńskiego pleban odkrył, że młodych łączą więzy krwi: prababka Anny - Marianna z domu Nosal - była siostrą pradziadka Franciszka - Jakuba Nosal. Przyszła para miała więc wspólnych prapradziadków: Sebastiana Nosal i Zofię z domu Kliszcz. Komputacja kanoniczna wskazywała, że byli krewnymi 3 stopnia w linii bocznej. Ojciec Anny uważał, że nie przeszkadza to w zawarciu małżeństwa i nie trzeba się starać o żadną dyspensę. Ze skargą na plebana, który nie chce udzielić ślubu jego córce poszedł do Tarnowa do Kurii Biskupiej. W odpowiedzi biskup wysłał list do proboszcza parafii Straszęcin. Zachowała się w aktach lokalnych odpowiedź plebana, który wyjaśnił całą sytuację biskupowi. Podkreślił, że Jan Nosal zawsze w każdej sprawie ma swoje zdanie i często wyraża swoje niezadowolenie. Trudno powiedzieć czy Jan Nosal postąpił przekornie jak zawsze, czy nie chciał wnosić opłaty za dyspensę. Ostatecznie do zgody pomiędzy plebanem, a ojcem panny młodej musiało dojść, ponieważ młodzi pobrali się w 1887 roku. W tym wypadku nie odnalazłam samej dyspensy, tylko korespondencję. Dowiedziałam się z niej o szczegółach sytuacji i było to dla mnie wystarczające. 

Najstarszy dopisek dotyczący dyspensy moich potencjalnych krewnych odnalazłam  w akcie małżeństwa z 1777 roku. Adnotacja widniała w metryce ślubu Jakuba Jarosza i Marianny Marszałkownej z Wałek w parafii Skrzyszów. Młodzi otrzymali dyspensę dla 4 stopnia pokrewieństwa oraz dyspensę od wygłoszenia zapowiedzi. Wnioski złożono w Oficio Dioecesis Tarnoviensis. Bardzo chciałam odnaleźć ten dokumenty gdyż w moimi przodkami są:
Agnieszka z domu Jarosz (*~1752 +1822) córka Piotra Jarosz i Agaty Fiałek z Wałek
Katarzyna z domu Jarosz (*~1749 +1798) córka Wawrzyńca Jarosz i Zofii Bryg z Wałek
Katarzyna z domu Marszałek (*~1760 +1812) córka Franciszka Marszałek z Wałek
Błażej Marszałek  (*~1748 +1798) oo Katarzyna Jarosz
Sebastian Marszałek  (*1764 +1831) syn Franciszka Marszałek i Elżbiety Drwal z Wałek
Samej dyspensy niestety nie udało mi się odnaleźć. W metrykach z parafii Skrzyszów najstarszą wzmiankę o dyspensie dla 4 stopnia pokrewieństwa znalazłam w akcie małżeństwa z 1763 roku dla pary z Woli Rzędzińskiej. Same metryki zachowały się od 1752 roku.

Dyspensę od stopnia pokrewieństwa próbowałam także uzyskać z Archiwum Archidiecezjalnego Moguncji w Niemczech. W ustaleniu dalszego wywodu mojego antenata urodzonego ok. 1698 roku natrafiłam na "ścianę". Zauważyłam, że jego syn był spokrewniony ze małżonką: Wegen Blutsverwandtschaft 4. Grand wurde eine Dispenz erteilt - udzielono dyspensy ze względu na pokrewieństwo 4 stopnia. Związek małżeński zawarto w 1762 roku. Informacja ta dawała mi nadzieję na odkrycie dalszych przodków - aż prapradziadków syna mojego antenata. Niestety dyspensa nie zachowała się, gdyż archiwum spłonęło.

Gdzie szukać dyspens od stopnia pokrewieństwa i jak wyglądają?


Wnioski o dyspensę od 3 i wyższych stopni pokrewieństwa w linii bocznej były przygotowane przez proboszcza parafii, w której przyszli małżonkowie pragnęli zawrzeć związek małżeński. O konieczności dopełnienia tej formalności zwykle dowiadywał się ksiądz podczas rozmowy z młodymi i ich rodzicami. Wniosek kierowano do Konsystorza Biskupiego (Kurii Biskupiej). Wydawała ona swoje decyzje notując w księdze/rejestrze "załatwionych" spraw informacje z numerem wydanej dyspensy w danym roku. Zarówno księgi/rejestry jak i podania o dyspensę można odnaleźć w Archiwum Diecezjalnym lub Archiwum Archidiecezjalnym. Wśród dokumentów można odnaleźć dodatkową korespondencję, jeśli taka istniała. Wnioski były opisem słownym dotyczącym pokrewieństwa jakie łączy pragnących wstąpić w związek małżeński. Mogły być też dołączone rysunki drzewek z oznaczonym pokrewieństwem.

Fragment wniosku o dyspensę z 1878 roku

Na dość wczesnym etapie poszukiwań zainteresowałam się dyspensami, gdyż w moim wywodzie przodków odnalazłam do tej pory 37 ubytków. Liczne pokrewieństwa i częściowe braki metryk skłoniły mnie do szukania innej drogi uzupełnienia mojego drzewa. Takie dyspensy mogą dodać nawet 4 dodatkowe pokolenia do naszego wywodu przodków. Warto zainteresować się tymi dokumentami, a już w szczególności, gdy brak jest ksiąg metrykalnych. Dyspensy to doskonałe źródło wiedzy genealogicznej i warto z nich korzystać podczas budowania naszych drzew genealogicznych.

Zagubione metryki, których szukamy latami

Zagubione metryki, których szukamy latami

 Wielu genealogów podczas swoich poszukiwań w księgach metrykalnych napotkało na swojej drodze chociaż jedną "ścianę" w postaci braku metryki antenata w księdze, w której teoretycznie powinna się znaleźć. Co robić w takiej sytuacji? Czy rzeczywiście akt metrykalny nie został sporządzony?


Praprapradziadek po mieczu Stanisław Marszałek (1845-1888)


Problem w odnalezieniu aktów tego antenata miałam dwa razy. Pradziad pochodził ze wsi Wałki. Sądziłam, że tam znajdę wszystkie metryki dotyczące jego osoby. Było tak tylko z aktem zgonu. Metryki małżeństwa trochę się naszukałam po okolicznych parafiach, gdyż zawarł związek małżeński w 1866 roku w Żukowicach parafii Lisia Góra skąd pochodziła jego małżonka Regina z domu Kiełbasa. W akcie zapisano, że Stanisław pochodzi z Wałek parafia Skrzyszów oraz ma 21 1/2 lat, czyli urodził się ok. kwietnia 1845 roku. Niestety nie ma w księdze metrykalnej z Wałek jego aktu urodzenia i chrztu. Są akty urodzenia jego rodziców, dzieci, jego dziadków i kolejnych przodków, ale nie Stanisława. 

Trochę mnie ta sytuacja dziwiła, ale nie poddawałam się. Postanowiłam przeglądnąć akty pozostałych miejscowości, które w tym czasie należały do parafii Skrzyszów. Bingo! Akt Stanisława został wpisany w księdze Woli Pogórskiej. Antenat urodził się 2 marca 1845 roku, a chrzcił go ksiądz Antoni Wojtyga z parafii w Machowej. Dlaczego metrykę wpisano na kartach Woli Pogórskiej trudno zgadnąć. Czy winien był ksiądz pochodzący z innej parafii, który popełnił błąd wpisując chrzty do ksiąg? Może rozwiązanie tajemnicy wiąże się z pochodzeniem z Woli Pogórskiej jednej z babek ochrzczonego Katarzyny z domu Smagacz? Dzisiaj można tyko zgadywać, jaka jest prawda.


5xprababka po mieczu Marianna z domu Wrońska vel Giemza (1794- )


Marianna Kalita z domu Wrońska również pochodziła z Wałek w parafii Skrzyszów. Problem w odnalezieniu jej aktu urodzenia tkwił w nazwisku. Dobrych kilka miesięcy upłynęło zanim przeanalizowałam metryki parafii i doszłam do wniosku, że rodzina używała nazwiska Wroński i Giemza. Nie zauważyłam tej zmiany wcześniej, gdyż nazwiska Giemza używał w XVIII wieku zamiennie jej ojciec i część braci. Później wrócono do używania tylko nazwiska Wroński. Wiele mówi się o braku stałości nazwisk/przezwisk wśród włościan. Na prawie 500 przodków z mojego wywodu mam chyba tylko 5-10 przypadków, gdy pojawia się właśnie taka przemienność w używaniu nazwisk. Zwykle trwa to tylko przez 1-2 pokolenia po czym rodzina pozostaje przy jednym z nazwisk. To był jeden z tych przypadków. 


6xpradziadek po mieczu Jan Stach (1767-1829)


Znalezienie aktu chrztu tego antenata zajęło mi ok. 2 lata. Wiadomo, że poszukiwania w XVIII wieku i wcześniej nie są łatwe. Często brak ksiąg metrykalnych lub są w nich luki. Kiedy mamy szczęście i księgi są kompletne, to akty w nich spisane są bardzo ubogie. Na to niestety znalazłam tylko jedno rozwiązanie. Trzeba całą parafię zindeksować. Stworzyłam indeksy z parafii Tarnów z lat 1700-1760 oraz współtworzyłam indeksy z parafii Skrzyszów do 1785 roku. Dodatkowo zebrałam dostępne inwentarze z miejsc zamieszkania przodków oraz dokumenty zawarte w aktach parafii.

Tak uzbrojona w materiały przystąpiłam do poszukiwań aktu chrztu Jana Stach. Z zebranych danych dotyczących jego małżeństwa, dzieci, wnuków oraz rodzeństwa rozrysowałam drzewo rodziny uzupełnione o akty metrykalne: urodzenia/chrztów, małżeństw i zgonów. Dało mi to poglądowy obraz jego otoczenia, nr domu wskazał miejsce zamieszkania. Rodzicami Jana byli Szymon Stach oraz Magdalena z domu Wrońska. Dzieci pary rodziły się w Wałkach. Ale metryki Jana wśród nich nie było. Z jakiegoś powodu ojciec postanowił ochrzcić małego Jana w sąsiedniej parafii Tarnów.


W księdze chrztów wpisujący zaznaczył, że przyjmujące sakrament dziecko pochodzi z Wałek w parafii Skrzyszów. Tutaj także można gdybać czy jest to pomyłka księdza, a może jego nieobecność, gdyż plebani z Skrzyszowa zwykle pełnili też jakieś funkcje w tarnowskiej farze, czy po prostu ojciec zamarzył sobie ochrzcić pierworodne dziecko w Katedrze? Dzisiaj pozostaje tylko zapis z sąsiedniej parafii, co dla nas genealogów jest kolejną niedogodnością w pogoni za odkrywaniem tajemnic naszych przodków.


6xprababka po mieczu Zofia Baro dictus Pietruszka (1760-1801)


Antenatka pochodziła z parafii Łęki Górne. Poszukując jej metryki chrztu mogłam popełnić nie lada błąd. Na pierwszy rzut oka akt chrztu z 1762 roku dotyczący Zofii córki Jakuba Baro i Zofii wydawał mi się właściwy. W parafii nie urodziła się inna Zofia Baro. Jednak jej akt małżeństwa z 1782 roku wymieniał jako ojca Zofii Michała Baro. W akcie małżeństwa ksiądz mógł pomylić imię, mogło być to imię jej dziadka, ojczyma czy jeszcze inaczej można wyjaśniać taką zmianę.

Cofając się w metrykach odnalazłam jednak Michała Baro zwanego Pietruszka. Zaczęłam poszukiwać więc dzieci Michała Baro oraz Michała Pietruszki. W 1760 roku została ochrzczona Zofia córka Michała Pietruszki i Katarzyny. Akt zgonu Zofii również nie jest standardowy, gdyż zginęła w tragicznych okolicznościach. Zmarła ona w pożarze (in incendo) domu wraz z własnym dzieckiem w Łękach Dolnych w 1801 roku.


To kilka z rozwiązanych zagadek dotyczących poszukiwań metryk urodzeń/chrztów, małżeństw czy zgonów dotyczących moich antenatów. Nie jest tak, że wszystkie tajemnice zostały odkryte. Dalej poszukuję metryk dotyczących: Franciszka Bąk ur. ok. 1785 roku, Katarzyny z domu Sypień/Sypiór ur. ok. 1801 roku, Gawła Stach ur. ok. 1811 roku, Katarzyny z domu Januś ur. ok. 1772 roku, Marianny z domu Żurawskiej, Marii z domu Kozyra ur. ok. 1809 roku, Katarzyny z domu Maliga ur. ok. 1777 roku, Marcina Mierzwy ur. ok. 1776 roku, Marianny z domu Welsing ur. ok. 1807-1809 roku. Każda z tych zagadek wyjaśni się zapewne w swoim czasie, a mi pozostaje jedynie szukać i konsekwentnie potwierdzać czy obalać kolejne hipotezy. Ot, jeden z uroków genealogii :) 


Źródła:

Księga urodzeń, małżeństw, zgonów parafii Skrzyszów

Księga urodzeń parafii Tarnów-Katedra

Księga urodzeń parafii Łęki Górne

Ślub był, a dzieci nieślubne. Nietypowa sytuacja w wywodzie przodków.

Intrygującą tajemnicą było pochodzenie Ewy mojej 5xprabaki po mieczu. Nieścisłości pojawiły się w aktach urodzeń dotyczących jej potomków. Raz podawano informację o jej nieślubnym pochodzeniu, a innym razem dane jej rodziców. Dotarcie do aktu urodzenia antenatki zajęło sporo czasu, ale częściowo wyjaśniło tajemnicę oraz przyniosło nowe pytania.

Kim była Ewa?


W 1822 roku w Starej Jastrząbce związek małżeński zawierają moi 5xpradziadkowie Józef Starzec i Ewa. W rubryce dotyczące panny młodej zamieszkałej w domu nr 221 zanotowano: Eva de Drwalska ill. thori mater de Jamroch. Poniżej dopisek: Za rodzicielskim pozwoleniem ten związek małżeński zawarty. x Jędrzej Starzec x Jan Dusz x Laur. Pyż. Świadkami byli rolnicy: Michał Starzec i Michał Podlaszcz. 
Pierwszą nietypowym zapisem w tym akcie małżeństwa jest informacja, że Ewa nosi inne nazwisko niż jej matka, a przecież jest nieślubnym dzieckiem. Na uwagę zwraca też pozwolenie na ślub podpisane znakiem krzyża przez trzech mężczyzn. Pierwszy to zapewne ojciec pana młodego, gdyż Józef był synem Andrzeja (Jędrzeja) Starzec i Barbary z domu Makuch.  Jan Dusz i Wawrzyniec Pyż występują zatem w imieniu panny młodej. 
Następnie w księgach metrykalnych zanotowano metryki urodzenia dzieci Józefa i Ewy małżonków Starzec: Jadwiga (*1824 +1825), Maciej (*1826 +1832), Wincenty (*1828), Jadwiga (*1831 +1833), Marianna (*+1834), Michał (*1835 +1836), Kazimierz (*1837 +1849) oraz Andrzej (*1844). Akty metrykalne jako rodziców Ewy podają:
1. Regina Drwalka i Adam Jamroch,
2. Drwalka Regina (illegitimi thori),
3. Bartłomiej Para i Jadwiga,
4. Regina Drwalka,
5. Bartłomiej Para i Jadwiga Wielgus.
Z takim zestawem potencjalnych rodziców przystąpiłam do poszukiwań aktu urodzenia Ewy spisanego ok. 1801 roku. W parafii w Starej Jastrząbce nie zapisano takiego aktu w księgach metrykalnych. W parafii była para Bartłomiej Para i Jadwiga z domu Wielgus, ale ich najmłodsze dziecko przyszło na świat w 1794 roku. Dodatkowo w 1807 roku urodził się i zmarł po 7 dniach Bartłomiej nieślubny syn Reginy Jamroch.
Rozpoczęłam poszukiwania metryk w sąsiednich parafiach: Róża, Zassów itd.. Wspomagana przez znajomego genealoga odnalazłam poszukiwany akt w Jaźwinach, parafii Czarna (tarnowska). 15 grudnia 1800 roku urodziła się Ewa nieślubna córka Reginy Drwalki. Sytuacja byłaby całkiem jasna, gdyby nie fakt, że Regina miała w tym czasie męża.

Regina Drwal z domu Jamroch (Jamrog)


W 1794 roku w Jaźwinach związek małżeński zawierają 23-letni kawaler Sebastian Drwal i 21-letnia panna Regina Jamrogowna. Świadkami są: Tomasz Bieniek i Wawrzyniec Jamrog. Początkiem 1796 roku rodzi się ich córka Barbara. Na Barbarę Drwalówną natrafiłam w parafii w Starej Jastrząbce, gdyż tam rodzą się jej dwie córki: Salomea (*1826) oraz Marianna (*1828). Drugim dzieckiem Reginy jest moja antenatka Ewa. Kolejno ok. 1805 roku rodzi się Adam. Nie odnalazłam jego aktu urodzenia, ale w 1846 roku w Starej Jastrząbce Adam syn Sebastiana Drwal i Reginy Jamroch zagrodnik zawiera  pierwszy związek małżeński z Marianną Pyz wdową po Wawrzyńcu Pyz (dop. z domu Mietlak). W Starej Jastrząbce rodzą się ich dzieci: Katarzyna (*1849), Marianna (*1851), Małgorzata (*1856), Helena (*1858) oraz Marcin (*1860). Czwartym dzieckiem Reginy jest nieślubny syn Bartłomiej, który zmarł w 7 dniu życia w Starej Jastrząbce w 1807 roku. Następne dziecko rodzi się w Jaźwinach w 1809 roku. Jest to Antoni syn Sebastiana Drwal i Reginy Jamroch. Antoni w 1838 roku w Starej Jastrząbce zawiera związek małżeński z Marianną z domu Pozdał. Tam też rodzą się ich dzieci: Walenty (*1840), Piotr (*1842) i Józef (*1844). Kolejne dzieci Reginy są również jej męża. W 1813 roku rodzi się Tekla, a w 1816 roku Katarzyna (oo Jan Dupczak). Regina Drwalka zmarła w Starej Jastrząbce w wieku 60 lat w 1833 roku. 9 tygodni później Sebastian Drwal zawiera kolejny związek małżeński z wdową Anną Niemcową. Świadkami są: Wawrzyniec Pyz i Michał Starzec. Sebastian Drwal zmarł w 1841 roku w wieku 80 lat. Co ciekawe w 1833 roku podczas zawarcia drugiego związku małżeńskiego ma 56 lat, czyli w ciągu 8 lat "postarzał się" o 24 lata. Często obserwujemy takie zapisy w metrykach, nie jest to więc nic dziwnego. Wróćmy jednak do meritum sprawy.

Co z nieślubnymi dziećmi Reginy Drwalki?


Prawdziwie ciekawą sprawą jest naprzemienne ojcostwo Sebastiana. Podczas trwania związku z jego żony urodziło się co najmniej (mogłam nie odnaleźć wszystkich) siedmioro dzieci, a dwoje z nich było dziećmi, które nie uznano za pochodzące z związku małżeńskiego. Rzecz działa się w Galicji, a więc metryki spisywane w parafiach były zarazem aktami stanu cywilnego. Od 1798 roku obowiązywał wydany w Wiedniu kodeks: Ustawy Cywilne dla Galicyi Zachodniey (w Galicji Wschodniej wszedł w życie miesiąc później), a w 1810 po nowelizacji Kodeks Cywilny Austriacki (Das Allgemeine Bürgerliche Gesetzbuch). Przytaczając fragmenty pierwszego z nich dowiadujemy się, że:

art. 134
ani cudzołoztwo przez matkę popełnione, ani iey twierdzenie, iz iey dziecię nie iest łoża prawego, nie mogą onemuż uwłaczać praw urodzenia prawego: lecz ieżli mąż twierdzi, iż dziecię z żony iego zrodzone nie iest jego zaczym dowodzić powinien naturalney niemożności nastąpionego od siebie spłodzenia.
art. 150
Wpisanie oycowskiego imienia w księdze chrztów, czyli księdze rodzących się, na podanie matki nastąpione zupełnego dowodu nie czyni, ieżeli zezwolenie oyca przez świadectwo od parocha o oyca chrzestnego, tudzież przez potwierdzenie od tychże przydane, iż im oyciec z osoby dobrze iest znany, złączone nie iest.

Oba zacytowane fragmenty wydają mi się istotne do tej sprawy. Jasno wynika z nich, że jeśli nawet doszło do cudzołóstwa nie wykluczało to ojcostwa Sebastiana. Mężczyzna musiał być niezdolny do spłodzenia dwójki dzieci, które zapisano jako nieślubne. Cóż to dokładnie znaczy wyjaśniały poprawki do artykułu: niemożności spłodzenia z faktu fizycznych dolegliwości mężczyzny uniemożliwiających w danym czasie poczęcie czy w ogóle podjęcie współżycia albo z faktu przebywania tegoż z dala od żony. Pierwszą przyczynę możemy skreślić, gdyż Sebastian przyznał się do wcześniej i później spłodzonych dzieci. Musiał zatem być nieobecny w domu w czasie marzec-listopad 1800 roku oraz grudzień 1806-sierpień 1807 roku. Koniec XVIII wieku i początek XIX wieku jest czasem licznych starć z wojskami austriackimi. Możliwe jest, że Sebastian zasilił szeregi armii powstańczej lub unikał poboru do wojska austriackiego, stąd okresy nieobecności w domu. Mężczyzna mógł być w tym czasie w szpitalu/przytułku, więzieniu lub zostać wysłany do pracy w innym oddalonym folwarku. 
Powyższe przypuszczenia dotyczą powodów dla których Sebastian Drwal nie mógł być ojcem dwójki dzieci swojej małżonki. Jednak to on sam musiał zaprzeczyć ojcostwu. W metrykach zdarzają się akty, gdzie pleban wpisuje ojca dziecka z zaznaczeniem "od 6 lat na wojnie" itp. Jako urzędnik postępuje właściwie, gdyż mąż kobiety nie zaprzeczył ojcostwu. Po powrocie z wojny przedstawiając stosowny dokument ksiądz na prośbę mężczyzny musiałby zapewne akt skorygować. Tutaj doszło do nadgorliwości, gdyż kobiecie zamężnej urzędnik (ksiądz) nie miał prawa wpisać nieślubnych dzieci. Brak adnotacji o powodzie takiego zapisu, nie mogę więc poznać powodu takiego rozwiązania sytuacji.
Jak więc zapisać taką informację w drzewie genealogicznym? Ja zapisałam, że Ewa jest nieślubną córką Reginy Drwal z domu Jamroch (Jamrog) z adnotacją o małżeństwie i pozostałych dzieciach matki oraz informacją o ojczymie Sebastianie Drwal. Może jest to nieprawidłowy opis sprawy, ale skoro były wątpliwości co do ojcostwa Sebastiana Drwala, to wpisanie go jako ojca Ewy byłoby być może błędem.
A Wy co myślicie o całej sprawie? Może napotkaliście podobne przykłady w księgach metrykalnych? Zachęcam do dyskusji :)

Czwarte podsumowanie końcoworoczne

Mamy już 2020 rok, czas podsumować moje postępy genealogiczne w minionym 2019 roku. Był to mniej intensywny rok badań nad historią mojej rodziny niż rok 2018. Wiele z noworocznych postanowień udało mi się dotrzymać, nie zabrakło też miejsca na nieplanowane kwerendy. Mój wywód przodków powiększył się o kilkadziesiąt osób, otrzymałam wiele pięknych zdjęć, nawiązałam kilka nowych kontaktów ze wspaniałymi Genealogami. Działo się dużo, choć na blogu znacznie mniej. Ale po kolei.

Genealogiczne postanowienia noworoczne 


Na rok 2019 założyłam sobie kilka postanowień genealogicznych. Przede wszystkim był to rok, w którym otrzymałam kilkanaście wyników kwerend z IPN. Kwerendy nie przyniosły nowych dla mnie informacji, nie dla wszystkich złożonych wniosków o kwerendę były jakieś dane wśród dokumentacji IPNu. Najciekawsze dla mnie były paszporty ze zdjęciami z czasów PRL. O doświadczeniach z archiwami IPN z pewnością napiszę odrębny artykuł.
Udało mi się wykonać zdjęcia wszystkich interesujących mnie inwentarzy ze zbiorów AP oddział Wawel. Najstarszy inwentarz pochodzi z 1618 roku i dotyczy klucza wiewióreckiego, a najmłodszy z Hrabstwa Tarnowskiego z 1798 roku. Daty te nie są przypadkowe, gdyż obecnie swoje badania nad historią rodziny koncentruję na XVII i XVIII wieku. 
Z księgami metrykalnymi w tym roku niewiele spędziłam czasu. Początkiem 2019 roku ukończyłam badania nad księgami parafii Skrzyszów, o czym mogliście poczytać tutaj oraz księgami parafii Łęki Górne. Częściowo przeglądnęłam księgi parafii Tarnów-Katedra, na przyszły rok pozostawiając księgi z XVI i XVII wieku tejże fary. Udało mi się przejrzeć część planowanych dokumentów nie metrykalnych zgromadzonych w Archiwum Diecezjalnym w Tarnowie. Szukałam informacji o procesie o czary z 1756 roku, alegatach z parafii w Straszęcinie, dyspensach od stopnia pokrewieństwa oraz dokumentach dotyczących konkretnych plebani. Ogólnie moje badania genealogiczne zaczynają wykraczać poza źródła metrykalne i opierać się na dostępnych (mniej i bardziej) informacjach nie metrykalnych. Genealogia mojej rodziny staje się dzięki temu bogatsza i bardziej interesująca dla odbiorcy, czyli mojej rodziny i krewnych.

Mniej planowane odkrycia i przedsięwzięcia w 2019 roku


Nieplanowane na pewno było przeglądanie zbiorów ZBoWiDu oraz zgłębianie tematu niemieckich list narodowościowych i dokumentacji dotyczącej tego tematu. Przyczynkiem do podjęcia tematu było znalezienie w 2018 roku nazwisk wszystkich moich pradziadków na listach dotyczących osób, które były "podejrzane" o niemieckie korzenie i w związku z tym "zachęcane" do podpisania volkslist różnych kategorii (przeważnie 2 kategorii). Wydawało mi się to mocno naciągane, gdyż nazwiska większości moich pradziadków wyglądają na typowe polskie nazwiska. Szybko zrozumiałam, że dość szeroko pojmowano temat nazwisk mających znamiona niemieckich korzeni. Drążyłam więc kolejne dokumenty dotyczące zagadnienia, aby sprawdzić, czy ktoś z moich przodków podpisał taką listę. Z zgromadzonych dokumentów wynika, że rodzeństwo lub kuzyni w nielicznych przypadkach podpisywali volkslisty, starałam się więc zrozumieć ich motywację i poznać przyczyny ich decyzji. Częściowo opisałam temat w poście dotyczącym sygnatur SOT V i SOT PL.
Kolejny wątek również ciągnął się od 2018 roku, kiedy to odnalazłam metrykę zgonu Teresy (Nie)wodzickiej 1 v. Nieduszyńskiej 2 v. Welsing. Metryka ta rzuciła nowe światło na moją linię rodziny Welsing oraz ostatecznie potwierdziła, że nie mogła być ona matką mojej 4xprababki Marianny Welsing 1 v. Pilas 2 v. Saratowicz. W Genetece pojawiły się także nowe indeksy dotyczące tej rodziny m. in. z Padwi Narodowej oraz Mielca, co ruszyło trochę moje badania do przodu. Rozpoczęłam też przeglądanie metryk niemieckich, co doprowadziło mnie do XVII-wiecznej Italii! Odkryłam przodka, który był budowniczym z Włoch. Przybył on po wojnie o Palatyn do Sulzheim w Nadrenii-Palatynie. W tym okresie w mieście powstał kościół oraz budynki miejskie wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Więcej o antenacie z Włoch i tej linii przodków napiszę w jednym z kolejnych artykułów. Zleciłam także kwerendę do Archiwum Diecezjalnego w Moguncji, niestety archiwum nie posiada dokumentów dotyczących dyspens od stopnia pokrewieństwa z interesujących mnie lat. Co zaskakujące odpowiedź od archiwum otrzymałam bardzo szybko, bo po niecałym tygodniu.
Udało mi się powiększyć nieco liczbę antenatów. Dzisiaj mój wywód przodków ma ponad 450 osób. Większość dopisanych przodków pochodzi z parafii Skrzyszów, Łęki Górne, Tarnów oraz Sulzheim.
Korzystając ze skanów dostępnych na stronie AP w Przemyślu przeglądnęłam notariat z Pilzna. Wzbogacił on moje poszukiwania w wiele nowych informacji. Polecam przeglądnięcie tych ksiąg osobom zajmujących się genealogią z okolic Tarnowa.
W czerwcu wzięłam udział w 1 Środkowoeuropejskim Spotkaniu Genealogicznym w Warszawie. Tematy konferencji, które w szczególności mnie interesowały dotyczyły źródeł do niemieckiej genealogii. Byłam ciekawa czym różni się budowanie drzewa w naszych krajach i na jakich źródłach nie metrykalnych opierają się niemieccy genealodzy. Przy okazji poznałam innych pasjonatów genealogii oraz kolejny raz spotkałam znajome mi już twarze. Końcem roku wzięłam udział w Krakowskiej Konferencji Genealogicznej. Takie spotkania zawsze dają możliwość wymiany informacji oraz dodają energii do kontynuowania poszukiwań.
Korzystając z obniżki cen na black friday zakupiłam testy genetyczne Family Finder oraz mtDNA. Genealogia genetyczna wydaje mi się dopełnieniem tej papierowej i kolejnym logicznym krokiem w kontynuowaniu przygody z poznawaniem historii rodziny. Wyniki otrzymam w 2020 roku pozostaje więc spokojnie czekać.

Postanowienia noworoczne na 2020 rok


W 2020 roku chciałabym kontynuować ostatnie poszukiwania w pozostałych metrykach z parafii Tarnów-Katedra. Zakończy to pewien etap moich badań genealogicznych i mam nadzieję, że uda mi się odnaleźć jeszcze kilku 9xpradziadków oraz 10xpradziadków. Chciałabym odnaleźć informacje o księgach miejskich i cechów rzemieślniczych miasta Sulzheim i spróbować odnaleźć w nich moich przodków. Najbardziej ucieszyłaby mnie informacja skąd pochodził mój przodek Jan Paweł Sanular (wł. Zanolari) oraz Adam Stoltz, a może uda się podjąć nowy wątek w sprawie rodzin Welsing i Leis. Czas pokaże. W 2020 roku rozpocznę poszukiwania w księgach pilzneńskich (miejskich i grodzkich). Mam nadzieję, że w kolejnych kwartałach zbiory online AP zostaną rozbudowane o kolejne skany ksiąg z Pilzna. Zamierzam także zapoznać się dokumentacją związaną z plebanią w Tarnowie, Skrzyszowie i Łękach Górnych. Wśród moich przodków są osoby, które mieszkały w folwarku prepozyta, folwarku wikarego, czy też były organistami lub dzwonnikami. Może w tych dokumentach znajdę kolejne informacje o moich antenatach. Chciałabym zgłębić temat wybrańców, czyli włościan należących do piechoty wybranieckiej. Natrafiłam na informacje o wybrańcach podczas poszukiwań w inwentarzach Hrabstwa Tarnowskiego. Mam nadzieję, że znajdę wreszcie czas i zacznę wprowadzać ostatnie poprawki do monografii o moich przodkach z Jodłówki i Wałek. Jeśli połowę z noworocznych postanowień uda mi się wypełnić w 2020 roku to będzie bardzo udany rok. Trzymajcie kciuki :)


Wszystkim Pasjonatom historii rodzinnych życzę pomyślności, dużo zdrowia i radości oraz wspaniałych odkryć na polu genealogii w Nowym Roku 2020. Genealogom prowadzącym blogi i dzienniki życzę wspaniałych tematów do nowych artykułów i lekkiego pióra (klawiatury).
Parafie i nazwiska moich antenatów

Parafie i nazwiska moich antenatów

Moi przodkowie wywodzą się z kilku parafii leżących w granicach dzisiejszych województw: małopolskiego i podkarpackiego. Powoli kończę przeglądanie ksiąg metrykalnych. Właściwie została mi tylko parafia Tarnów-Katedra i jej XVII-wieczne i starsze księgi. Zebrałam już całkiem sporo danych metrykalnych. Czas zebrać je w jednym miejscu.

Fragment księgi urodzeń parafii Tarnów Katedra. Źródło: AP Tarnów, https://szukajwarchiwach.pl/33/429/0/-/5/skan/full/b3gEScGGb_KFG1a7oXA2SQ

Województwo małopolskie


Tarnów ma najlepiej zachowane księgi metrykalne spośród far z mojego kręgu zainteresowań.  Zasięg parafii obejmował przedmieścia i wioski leżące dzisiaj w obrębie miasta, jak i wsie obecnie podmiejskie. Moi przodkowie żyli głównie w Rzędzinie, ale wraz z zgłębianiem dalszej historii rodziny także w: Strusinie (Przedmieście), Pogwizdowie, Zabłociu, Grabówce, Gumniskach, Zamieściu (Burek), Krzyżu, Zawadzie, Folwarku Wikarego, Folwarku Prepozyta oraz mieście Tarnowie. Nazwiska moich przodków należących do tej parafii to: Bobka (Babka), Broniec, Chłopicki, Despet, Dębski, Ferens (Ferenz, Ferenc), Galus (Gallus), Janora, Januś, Kobel, Kotlarz, Krakowski, Kruczek, Liska (Liszka), Łabno, Maliga, Mierzwa (Mierzwiński), Nakończy, Philip (Filip), Pilas, Rysiek, Rysiewicz, Saratowicz (Sarat), Saron, Sekura, Skorupa, Starostka, Starzyk (Starzycki), Szepielak, S(z)ponder vel Kamieński, Walaszek oraz Walaszek vel Mardak, Wardzała (Warzała), Welsing, Wenz, (Wenc, Węc), Wroński, Zaucha, Żurowski, Żurek. Część z tych nazwisk jest już obecna w 16-wiecznych księgach metrykalnych czego wynikiem są liczne powiązania rodzinne i ubytki przodków w późniejszych wiekach.

Parafia Skrzyszów sąsiaduje z Tarnowem od wschodu. Niestety stan zachowania metryk nie jest tutaj tak imponujący jak tarnowskiej fary. Księgi chrztów rozpoczynają się od 1760 roku, małżeństw od 1752 roku, a zgonów od 1777 roku. Do fary należały wsie i folwarki: Skrzyszów, Wola Rzędzińska, Wola Pogórska, Pogórza, Pośkle, Bartnia, Jodłówka (seu Granice), Wałki, Kobylarnia. Sporadycznie znajdziemy także zapisy metryk z Szynwałdu, Łęk czy Łękawicy. Większość moich przodków żyła we wsiach Wola Rzędzińska, Jodłówka i Wałki. Nosili oni następujące nazwiska: Bryg, Cielocha,  Ciężadło, Ciura, Czochora (Cochora), Cyz (Czyz, Cyza), Derus, Despet, Drwal, Duś, Fiałek (Fiołek), Jarosz, Kalita (Kaleta), Kalisz, Kapustka, Kiełbasa, Kozioł, Kuta, Lazarowicz (Łazarowicz), Marszałek, Maślonka, Masło, Pękala, Smagacz, Sobal (Sobol), Stach, Stachura, Tarczon, Tutay, Witek, Wroński, Zaucha, Żmuda.

Parafia Lisia Góra i wioski to fara zarówno moich przodków po mieczu jak i po kądzieli. Zasięg terytorialny był całkiem znaczny i prócz Lisiej Góry księgi posiadają także wpisy metrykalne z pobliskich wiosek: Żukowice (Nowe i Stare), Laski, Piaski, Jastrząbka Nowa, Kobierzyn, Krzyż, Jodłówka, Zaczarnie, Wymysł, Breń. Moi przodkowie mieszkali w większości z tych wiosek, poza Kobierzynem, Wymysłem oraz Breniem. W Żukowicach dwukrotnie krzyżują się linie moich rodziców i odnalazłam ich wspólnych przodków oraz mam na oku kilku innych antenatów, którzy prawdopodobnie zapewnią mi kolejny ubytek przodków. Nazwiska z fary Lisia Góra i wioski obecne w moim wywodzie przodków to: Armatys, Bąk, Ciężadło, Dupczak, Duź (Duś), Januś, Juza, Kajpust, Kiełbasa, Kolak, Kozioł (Kozieł), Kozyra (Kozera), Kuta, Lis, Malec, Małek, Marszałek, Ostręga, Pytel, Stachura, Starzyk, Wardzała (Warzała), Wielgus, Witek, Zaraza.

Fara Luszowice ma całkiem imponujący stan zachowania ksiąg metrykalnych. Chrzty i urodzenia są z lat: 1688-1691, 1741-1775, 1777-obecnie, małżeństwa od 1686 roku, a zgony od 1728 roku. Największą stratę poniosły tutaj zdecydowanie księgi chrztów i urodzeń, gdyż luka sięga aż 50 lat. Niemniej księgi małżeństw są od czasów erygnacji parafii. Do fary należały wioski: Luszowice, Świerże, Smyków, Lipiny, Nowa Jastrząbka (również w parafii Lisia Góra). W podanych miejscowościach mieszkali moi antenaci o nazwiskach: Kmieć, Król, Miękina, Motyka, Ptak, Warzecha, Żurawski.

Odporyszów to fara do której należały wioski: Fiuk, Chorążec, Laskówka Chorąska, Piaski Sieradzkie, Sieradza, Żelazówka. Księgi są mocno niekompletne zdołałam więc ustalić tylko kilka nazwisk moich przodków: Cyz (Cyż, Czyż), Kowalik, Rzeszutko, Warzecha, Wenz (Wenc, Węc), Włoch. Fascynujące było śledzenie w metrykach i innych źródłach rodziny Wenc, która pierwotnie żyła w Żelazówce. Następnie zaczęła się przemieszczać do kolejnych miejscowości parafii, odleglejszych wsi powiatu dąbrowskiego oraz Tarnowa i dalej. Śmiało można powiedzieć, że wszyscy noszący nazwisko Wenc, Wenz lub Węc to jedna rodzina, bliżej lub dalej spokrewniona.

Księgi parafii Jurków i Łęg Tarnowski (Łęg ad Partyń) to jedne z najsłabiej zachowanych ksiąg metrykalnych z mojego kręgu zainteresowań. Metryki sięgają ledwie drugiej połowy 18 wieku. Najstarsze księgi Jurkowa pochodzą z 1777 roku, a Łęgu z 1785 roku. Do parafii należały następujące wioski: Łęg (Tarnowski), Biała, Bobrowniki (Małe i Wielkie), Gródek, Ilkowice, Jurków, Komorów, Łęka, Niedomice, Partyń, Rudno, Sanoka, Siedlec. Moi przodkowie żyli w Jurkowie, Łękach, Ilkowicach, Rudnie oraz Partyniu i nosili nazwiska: Golec, Kos, Kowali, Rzeszutko, Wrzecionek, Zyguła.

Województwo podkarpackie


Do parafii w Łękach Górnych należała niewielka gałąź moich przodków po mieczu. Stan zachowania metryk nie jest imponujący sięgają one jednak połowy 18 wieku. Księgi chrztów od 1728 roku, księgi małżeństw od 1767. W metrykach regularnie przeczytamy wpisy, które powinny znaleźć się w księgach sąsiednich parafii. Znajdziemy tu: Machową, Żdżary, Żurawiniec (parafia Skrzyszów), Podlesie. Do parafii Łęki Górne przynależały wsie: Łęki Górne, Łęki Dolne, Lipiny (także w parafii Pilzno). Udało mi się odnaleźć kilku 8xpradziadków, którzy urodzili się już w 17 wieku. Z parafią były związane osoby noszące nazwiska: Baro vel Pietruszka, Bąk (Bonk), Hebda (Chebda), Janas, Jurek, Matyja, Mazgaiski vel Moszyński, Modelski (Mądelski), Paprocki, Podraza, Sosnowski.

W Jastrząbce Starej księgi metrykalne zachowane są od końca 18 wieku. Nie pozwoliło mi to znaleźć starszego przodka niż 6xpradziada urodzonego w połowie 18 wieku. Z farą związani są moi antenaci po mieczu noszący nazwiska: Dupczak, Drwal, Jamroch (Jamróg), Jaźwiec, Madura, Makuch, Ryczek, Starzec oraz Wielgus. Stara Jastrząbka była częścią klucza wiewióreckiego, jej mieszkańcy byli m. in. hajdukami na zamku w Wiewiórce. Zachował się inwentarz wsi pochodzący z 1618 roku. Z powyższych nazwisk znajduje się w nim nazwisko Madura. Co ciekawe inwentarz wymienia nazwisko Oszkandy, które opisywałam w związku z pierwszym mężem mojej antenatki Elżbiety z domu Paprockiej (*1798 +1865) 1 v Oszkandy 2 v Jurek.

Ostatnią z parafii moich przodków był Straszęcin. Do fary należały miejscowości: Straszęcin, Głowaczowa, Golemki, Góra Motyczna, Grabiny, Chotowa (Hotowa), Przyborów, Ruda, Słupie, Wola Mała, Wola Wielka, Żdżary (Żdźary), Żyraków (Żeraków). Księgi metrykalne zachowały się z niewielkimi lukami od 1798 roku. Moi antenaci żyli głównie we wsi Żdżary. Nosili nazwiska: Bąk (Bonk), Bieniek, Cygan, Klimek, Kliszcz, Nosal, Miczek, Pietraszewski, Tryba.


Cztery lata przeglądania ksiąg to dość długi okres przygody z genealogią. Trzeba jednak pamiętać, że księgi metrykalne badanych przeze mnie terenów są dostępne w parafii lub archiwum diecezjalnym. Mój wywód przodków ma już prawie 450 osób, w tym ponad 130 nazwisk oraz 40 ubytków przodków. Nie mówiąc już o bliższych i dalszych kuzynach licząc od pokolenia moich pradziadków to dodatkowo prawie 400 obecnie żyjących osób lub niedawno zmarłych.
Jak zdobyć zdjęcie przodka?

Jak zdobyć zdjęcie przodka?

Z różnych powodów w naszym domowym archiwum może brakować albumów rodzinnych. Zapewne każdy z nas chciałby spojrzeć w twarz naszego dziadka, pradziadka lub nawet prapradziadka. Takich zdjęć pochodzących nawet z 2 połowy XIX wieku jest jednak coraz mniej. A już na pewno jest to ostatnia chwila by spotkać kogoś kto będzie umiał wskazać osoby uwiecznione na zdjęciach jeśli nie zostały one należycie opisane. Najważniejsze jest jednak pytanie gdzie poszukiwać takich zdjęć?

Rodzina i przyjaciele


Nie napiszę nic nowego w pierwszej kolejności wymieniając rodzinę jako osoby, które mogą posiadać zdjęcia naszego przodka. Z tym, że może być to nawet bardzo odlegle powiązana z nami rodzina. Może daleki kuzyn był przyjacielem naszego przodka stąd zdjęcia znalazły się w rękach dalszej familii. Losy dalszych krewnych mogły być mniej burzliwe niż naszej gałęzi stąd w ich rękach jest dużo więcej pamiątek. Trzeba pamiętać, że często osoby nie zainteresowane genealogią nie wyjawią w pierwszym kontakcie, że takowe albumy posiadają. Nie chodzi tu o złą wolę zapytanego. Może leżą gdzieś zapomniane na dnie szafy lub strychu i już nikt nie pamięta, że się tam znajdują. A może nie chcą zawracać sobie głowy naszymi fanaberiami i dopiero po dłuższym stażu naszych zainteresowań zechcą dołożyć swoją cegiełkę? Różnie bywa. Dlatego warto pokazywać krewnym zdjęcia i dokumenty które posiadamy, aby pobudzić w nich ciekawość do odkrywania rodzinnych historii i chęć współpracy. Może okazać się, że po jakimś czasie zaowocuje to powiększeniem naszych zbiorów.
Ważnymi osobami w naszym życiu są także nasi przyjaciele. Warto dowiedzieć się z kim przyjaźnił się nasz dziadek czy pradziadek. Takie osoby mogą jeszcze żyć lub ich dzieci są dobrze zorientowane w temacie rodzinnych zbiorów. Kontakt z tymi osobami również może przyczynić się do pozyskania nowych fotografii.

Placówki edukacji (szkoły)


Nasi przodkowie uczęszczali do różnych placówek. Niektórzy kończyli naukę na Szkole Powszechnej, inni zdobywali dalszą wiedzę w Gimnazjum, a później na Uniwersytecie. Jeszcze inni uczyli się zawodu rzemieślniczego. Dobrze poznać ścieżki edukacji, którymi kroczyli nasi przodkowie. Jeśli ukończyli Szkołę Powszechną to możemy liczyć na zdjęcie grupowe danego rocznika lub wszystkich uczniów placówki. Możemy także odnaleźć wykaz ocen z każdego roku nauki naszego antenata, a nawet odnaleźć jego podpis.

Uczniowie Gimnazjum Żeńskiego im. Elizy Orzeszkowej w Tarnowie w 1931 roku. Źródło: https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/106350/96c452707a279ecf0bdde4458096835f/

W przypadku, gdy nasz przodek kontynuował naukę w Gimnazjum możemy założyć, że zdawał egzamin dojrzałości (matura). Na świadectwach dojrzałości umieszczano zdjęcia abiturienta.

Świadectwo dojrzałości z 1931 roku. Źródło: AP Tarnów

Warto złożyć wizytę w Liceum (dawniej Gimnazjum) do którego uczęszczał nasz antenat. Na ścianach może wisieć tableau różnych roczników, które ukończyły szkołę. A nuż będzie to klasa naszego dziadka lub pradziadka. Jeśli chodzi o zawody rzemieślnicze to wydaje mi się, że zdjęcia na dyplomach czeladniczych czy mistrzowskich zaczęto umieszczać stosunkowo późno tj. ok. lat 40-50 XX wieku. Warto odszukać informację do jakiego cechu należał nasz antenat oraz kto był jego mistrzem. W archiwach państwowych i w izbach rzemieślniczych prócz dokumentacji znajdują się albumy pamiątkowe z różnych wydarzeń czy celebracji rocznic konkretnych cechów rzemieślniczych. Dodatkowo dyplomy rzemieślnikom wystawiało także Kuratorium Oświaty. Nie należy kierować się obecnym przyporządkowaniem do rejonu. Egzamin czeladniczy mój dziadek zdawał przed Izbą Rzemieślniczą w Krakowie, a jego dyplom mistrzowski został wystawiony w Kuratorium Oświaty w Rzeszowie.

Protokół egzaminacyjny z 1961 r. Źródło KO w Rzeszowie

Zakłady pracy


Kolejno dobrze wiedzieć gdzie pracował nasz przodek. Do jego dokumentacji pracowniczej może być dołączone zdjęcie. Jeśli w teczce pracownika nie znalazła się jego fotografia to powinien być tam życiorys z własnoręcznym podpisem, ankieta osobowa, zaświadczenia lub kopie aktów stanu cywilnego - akt małżeństwa i akty narodzin dzieci. Mogą się także znaleźć pochwały lub nagany dotyczące wykonywania pracy czy informacje o nadanych odznaczeniach np. krzyża złotego, srebrnego lub brązowego za zasługi w pracy zawodowej (o takich nadaniach znajdziemy informacje w Monitorze Polskim). Teczka naszego antenata po zaprzestaniu życia zawodowego została przeniesiona do archiwum zakładowego, a stamtąd mogła zawędrować nawet do archiwum państwowego. Część dokumentacji odnajdziemy w teczkach ZUSu lub KRUSu. W dokumentacji zgromadzonej przez ZUS mogą znajdować się karty pracy (Arbeitskarte) z okresu okupacji niemieckiej lub nawet karty rozpoznawcze (kennkarte) o czym przekonałam się osobiście. Jeśli mowa o latach II Wojny Światowej to warto zainteresować się tematem pracy przymusowej (https://straty.plhttps://arolsen-archives.org/pl/, biuro.poszukiwan@pck.org.pl itp.) Reasumując warto zbadać całą ścieżkę wędrowania dokumentacji: archiwum zakładu pracy -> archiwum państwowe -> (archiwum) ZUS.

Urzędy


Pierwszym dokumentem posiadającym zdjęcie, który posiadał każdy obywatel GG była kenkarta (niem. Kennkarte) wydawany przez władze niemieckie podczas okupacji Polski. Takich dokumentów tożsamości zachowało się zapewne całkiem sporo. Są jednak mocno rozproszone i mogą być wszędzie: szuflada z dokumentami dziadka, koperta dowodowa, archiwum ZUS, archiwum państwowe itp. W Tarnowie kenkarty były w powszechnym użytku jeszcze kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej. Zastąpiły je na dobre wydawane od 1952 r. dowody osobiste. W Archiwum Państwowym w Milanówku przechowywane są zbiory zespołu 72/3728/0 o nazwie Centralny Rejestr Metryczek Wydanych Dokumentów Tożsamości od 1952 r. do 1997 r.. Jest to o tyle cenne, że do lat 90 XX w. koperty dowodowe zawierające wszystkie poprzednie wnioski o wydanie dowodu osobistego były niszczone 10 lat po śmierci osoby dla której wytworzono daną kopertę dowodową. W tym przypadku skorzystanie z metryczek dowodowych może okazać się jedyną szansą uzyskania zdjęcia z dowodu osobistego naszego antenata.

2 strona metryczki dowodowej prababci (1901-1994). Źródło: AP w Milanówku

Należy też pamiętać, że za czasów PRL dowody osobiste wydawane były przez Komendę Powiatową (lub Miejską) Milicji Obywatelskiej. Jakieś dokumenty mogą więc i dziś znajdować się w archiwach policji zamiast archiwum Urzędu Miasta. Trudno przewidzieć jak przebiegała reorganizacja i przekazywanie dokumentów między różnymi jednostkami. 
Kolejnym dokumentem jest paszport. Warto pytać z jakich lat są dokumenty w właściwych archiwach urzędów paszportowych. Te najstarsze prawdopodobnie znajdują się w Archiwum Państwowym. Przykładowo w Krakowie w zbiorze Akta Urzędu Wojewódzkiego Krakowskiego znajduje się kilka sygnatur, które warto przejrzeć pod kątem poszukiwań paszportów:
1. Paszporty, ogólne, wykazy, zbiorowe (1922, 1938, 1939). Sygnatura dawna: UWKr 77/1, UWKr 77/2, UWKr 77/3, UWKr 77/4, UWKr 77/5, UWKr 77/6, UWKr 77/7, UWKr 77/8
2. Paszporty, osoby A-Z. (1921-1939). Sygnatura dawna: UWKr 77a/9
3. Paszporty. Weterynaria (1921-1939). Sygnatura dawna: UWKr 216
Dokumentacja paszportowa znajduje się także w IPN. Osobiście składałam w IPN wnioski dla wszystkich krewnych do 4 stopnia pokrewieństwa i zawsze zaznaczałam, że szukam także paszportów. W kilku przypadkach otrzymałam takie dokumenty i zawsze było w nich zdjęcie.

Archiwa kościelne i parafialne


Spore zbiory fotograficzne znajdują się w archiwach kościelnych. Archiwum Diecezjalne w Tarnowie na swoje stronie internetowej wyodrębniło Dział fotograficzny, do którego inwentarz znajduje się tutaj. Można go w łatwy sposób przeszukać, co ułatwia uszeregowanie według miejscowości i dość dokładny opis fotografii. Oczywiście sporo miejsca w zbiorach zajmują osoby związane z kościołem, ale nie brakuje też perełek w postaci zdjęć wojskowych z IWŚ, zdjęcia szkolne z różnych miast/wsi, fotografie ślubne. Jest szansa, że trafi się coś interesującego dla nas.
Archiwa parafialne również są obszerne i powinny zawierać mnóstwo ciekawych materiałów. Tutaj wydaje mi się, że przewagę mają osoby, które wywodzą się z niewielkich miejscowości. W niewielkich społecznościach wszyscy doskonale się znali i zapewne brali czynny udział w życiu społecznych. Centrum życia społecznego stanowił zapewne kościół. Przodkowie należeli do różnych klubów chrześcijańskich, chórów parafialnych, kół modlitewnych. Różne okazje rodzinne były celebrowane mszą św., a uroczystości jubileuszowe miejscowych kapłanów gromadziły lokalną społeczność. Najważniejszym zbiorem zawierającym zróżnicowane materiały będzie kronika parafii. Jeśli była prowadzona sumiennie, to powinna zawierać dokładne informacje, a dołączone zdjęcia powinny być odpowiednio opisane. Możliwości jest dużo.

Archiwa Państwowe


Archiwum Państwowe zawiera przeróżne zespoły, w których prócz dokumentów znajdują się fotografie. Na stronie https://szukajwarchiwach.pl/ w pole wyszukiwarki wpisać słowo album lub fotografia i kolejno wybrać filtr (dodaj filtr -> archiwum -> wybrać konkretne archiwum z listy). Jest na przykład album pamiątkowy Szkoły Podstawowej nr 6 w Tarnowie z lat 1928-1930, Kronika MPK z lat 1966-1975, cechu Rzemiosł Różnych itd. Niestety większość jednostek zawierających fotografie nie jest opisana i trzeba przeglądać sygnatury osobiście.  Przykładowo w AP oddział w Tarnowie jest szczątkowy zbiór dokumentów poświadczenia i wydawania obywatelstwa polskiego znajdujących się w zespole Starostwo Powiatowe w Tarnowie. Zespół zawiera zdjęcia osób starających się o zaświadczenia, a w szczególności członków Polonii amerykańskiej. Zdjęcia znajdują się także w aktach ZBoWiD-u. Fotografie w tych zespołach są w większości podpisane imieniem i nazwiskiem oraz określone są lata z których pochodzą dokumenty.

Fotografie z zespołu ZBoWiD. Źródło: AP w Tarnowie

Odrębnie za gromadzenie zbiorów cyfrowych odpowiada Narodowe Archiwum Cyfrowe NAC.

Cmentarze


Na nagrobkach naszych bliskich, którzy zmarli 50, 60, a nawet więcej lat temu mogą znajdować się oprócz tablic zawierających epitafium zdjęcia osoby zmarłej. Z własnej praktyki wiem, że więcej takich zdjęć zachowało się na cmentarzach parafialnych w małych wsiach niż w miastach. Dla niektórych z nas może być jedyna możliwość na pozyskanie zdjęcia przodka. Trzeba się jednak pospieszyć. Po niedawno przeprowadzonej akcji inwentaryzacji nieopłaconych nagrobków może on być przekazany do użytkowania nowym właścicielom. Bezpowrotnie możemy stracić szansę na pozyskanie zdjęcia z nagrobka naszego przodka.

   
 

Bazując na życiorysach moich antenatów powyżej opisałam tylko część miejsc, do których możemy się zwrócić poszukując fotografii naszych przodków. Im bardziej imponujący był życiorys naszego krewnego, tym większa szansa na odnalezienie jego zdjęcia. Moi antenaci prowadzili niczym nie wyróżniające się życie, nie posiadali imponującego życiorysu zawodowego, czy prowadzonej z rozmachem działalności społecznej. Jednak pozostał po nich ślad w dokumentach, które posiadał każdy inny obywatel. Nie zawsze znajdowało się tam ich zdjęcie. Ba, rzadko się tam znajdowały! Co tu dużo mówić, wiele zależy od szczęścia i od naszej determinacji. Próbować na pewno nie zaszkodzi, bo szansa na odnalezienie zdjęcia naszego antenata jest całkiem spora. Powodzenia :)

O tym jak Welsingowie osiedlili się w Starej Jastrząbce

O tym jak Welsingowie osiedlili się w Starej Jastrząbce

Od kilku lat tropię każde pojawienie się Welsingów w napotkanych metrykach. Po nitce powoli zbliżam się do kłębka. Udało mi się już rozwiązać całkiem sporo zagadek dotyczących tej rodziny. O wielu jej gałęziach wiem więcej niż o własnej co jest niezmiernie irytujące. Jedną z takich gałęzi jest rodzina kuzyna pierwszego stopnia mojej 4xprababki Marianny 1 v. Pilas 2 v. Saratowicz z domu Welsing.

Lata wędrówki


Krzysztof Welsing urodził się ok. 1796 roku w koloni Pławo w parafii Borowa. Był synem Jana Welsing i Katarzyny Bargo (Bargmin, Borgmin ?). Kolejne lata jego młodości nie są mi bliżej znane. Krzysztof pojawia się w Tarnowie w 1821 roku. W katedrze tarnowskiej wygłoszono zapowiedzi przed zawarciem pierwszego związku małżeńskiego:
Krzysztof Welsing stolarz kawaler z Dębicy 25 lat 
Krystyna Ilińska z Grabówki 20 lat
W dzielnicy Grabówka spisano akt małżeństwa pod datą 29 lipca 1821 roku. Panna młoda była córką piwowara z Czech Macieja Illińskiego (Illi) i Magdaleny. Świadkami zaślubin byli mieszczanie tarnowscy Jan Szops i Jan Kenzelinn. Przeszukałam księgi Dębicy i nie natrafiłam na żadnych Welsingów. Może Krzysztof tam tylko pracował lub nawet odbywał wcześniej praktykę czeladniczą i/lub mistrzowską. Planuję sprawdzić te informacje w księgach cechu budowniczego.
Młodzi długo miejsca w Tarnowie nie zagrzewają, nie spotykam ich ponownie na kartach ksiąg metrykalnych. Kolejny wpis pojawia się w parafii Mielec. Na przedmieściach w 1823 roku rodzi się ich syn Karol Boromeusz. Rodzicami chrzestnymi chłopca są: Wilhelm Welsing - wuj Krzysztofa i kapelusznik w Mielcu oraz Barbara Musler. Małżonków Welsingów spotykamy w księgach parafii Mielec jako chrzestnych jeszcze w 1827 roku. Kolejno przenoszą się do Wadowic Górnych. Tam rodzą się ich dzieci: Krzysztof (*1828 +1830), Teofilia Antonina (*1830 +1832) oraz Kacper (*1832). Wreszcie ok. 1833-1835 roku zamieszkują w Starej Jastrząbce, gdzie osiedlają się na dobre.

Nowy dom


Małżonkowie Welsing wraz z rodziną zamieszkują w domu nr 105, czyli we dworze. Pod tym samym numerem spisano w księgach akty dotyczące m. in. właścicieli majątku: Tadeusza Marynowskiego i Felicjany z Potockich, ekonoma Stanisława Warchołowskiego i jego zięcia oficjalisty Jana Gorgond. Wcześniej cieślą we dworze był niejaki Sebastian Bugnowski.
W Starej Jastrząbce rodzą się kolejno ich dzieci: Teofilia (*1836), Antonina (*+1838), Zuzanna (*+1840) oraz Anna (*1842). Niecały miesiąc po ostatnim połogu, w wyniku komplikacji umiera Krystyna Welsing. Pół roku później w 1843 roku w Mielcu Krzysztof Welsing zawiera kolejny związek małżeński z wdową Anną 1 v. Wygrzywalską z domu Galewicz (Golewicz) pochodzącą z Królestwa Polskiego córką Józefa i Agnieszki z domu Starzeńskiej. Para doczekała się jednego wspólnego dziecka - córki Bronisławy (*1844). W 1844 roku we dworze umiera szewc Franciszek Welsing - młodszy brat Krzysztofa.
Po zniesieniu stosunków poddańczych Krzysztof Welsing odkupuje od Franciszka Starzec 27 morgów ziemi w Starej Jastrząbce. Nie dotarłam bezpośrednio do aktu kupna-sprzedaży, ale informację o zawarciu tej transakcji podaje inny akt z 1862 roku.

Fragm. kontraktu z księgi notariusza Antoniego Sperling 1862 rok.
Źródło: AP Przemyśl

Na zakupionym gruncie w Starej Jastrząbce gospodarzą kolejne pokolenia Welsingów.

Dzieci i wnuki Krzysztofa Welsing


Najstarszym potomkiem Krzysztofa Welsing, który założył rodzinę był jego syn Karol Boromeusz Welsing urodzony w 1823 roku w Mielcu. Młodzieniec w 1846 roku w Dąbrówce Wisłockiej zawarł związek małżeński z Marianną Głowacz 1 v. Stecz. Para miała syna Wojciecha, który w 1870 w Starej Jastrząbce zawarł związek małżeński z Reginą z domu Gemza (Giemza).
Drugi syn Kacper urodzony w 1832 roku w Wadowicach Górnych zawarł związek małżeński z Marianną z domu Olszewską. Para zamieszkała na stałe w Starej Jastrząbce, tam też rodziły się ich dzieci: Karolina (*1863), Antoni (*1866), Ludwika (*1869), Jan (*1872), Weronika (*1873) oraz Tekla (*1876).
Następna w kolejności jest Teofilia Welsing urodzona w 1836 roku w Starej Jastrząbce. W 1857 roku w Starej Jastrząbce poślubiła Juliana Feldman (Feldmann) kowala syna Teodora i Katarzyny. Para przemieszczała się po Podkarpaciu, więc odnalazłam tylko kilkoro ich potomków:  Władysław (*1858), Julianna (*ok.1864 +1868), Tekla (*ok. 1866 +1868), Apolonia (*1870).
Druga córka Anna zawarła związek małżeński w 1863 roku w Starej Jastrząbce z miejscowym kawalerem Pawłem Madurą (Madura). Para była rodzicami: Lucyny (*1864), Feliksa (*1866), Antoniego (*1869), Tomasza (*1872), Lucyny (*1875) oraz Wiktora (*1882). Zapewne ich zstępni do dziś mieszkają w Starej Jastrząbce.
Najmłodsze dziecko Krzysztofa - córka Bronisława zawarła związek małżeński w 1859 roku z Wojciechem Pączek. Małżonek Bronisławy musiał niedługo później umrzeć, gdyż w Starej Jastrząbce rodzą się kolejno jej nieślubne dzieci: Józefa (*1863), Melchiora Amalia (*1866), Zuzanna (*1869 +1870) oraz Grzegorz (*1875 +1881). Następnie Bronisława zawiera drugi związek małżeński z Józefem Zielińskim. Para miała trójkę dzieci: Ignacego (*1881), Katarzynę (*1884) i Walerię (*1887).

Drzewo potomków Krzysztofa Welsing przedstawia się następująco:

Dzieci i wnuki Krzysztofa Welsing

Zapewne Krzysztof Welsing jest antenatem dla co najmniej kilku rodzin, które do dzisiaj mieszkają w Starej Jastrząbce. Sam Krzysztof nie jest moim przodkiem, jednak 1/8 moich przodków pochodzi z Starej Jastrząbki. W moim przypadku 12,5 %  to było za mało, aby trafić na kolejną linię Welsingów. Dla rodzin posiadających korzenie z dziada pradziada we wsi jest spora szansa na trafienie w ciekawą linię kolonistów niemieckich. Osobiście wiem o dwóch rodzinach spokrewnionych z Krzysztofem przez dwie jego córki. Kto wie, czy nie będzie ich więcej jeśli zainteresowanie genealogią będzie rosnąć. Czas pokaże.


Źródło:
AP Przemyśl, akta notariusza Antoniego Sperlinga
Księgi metrykalne parafii Tarnów-Katedra, Mielec, Borowa, Wadowice Górne, Stara Jastrząbka

Copyright © 2014 Genealogia , Blogger