Paradoks liczby przodków popularnie zwany ubytkiem przodków

W trakcie naszych badań genealogicznych wcześniej czy później dochodzi do sytuacji, w której napotykamy na tzw. paradoks liczby przodków. Zwrot ten określa sytuację, w której mamy mniej ascendentów niż wynikało to z matematycznych wyliczeń obrazujący liczbę przodków w danym pokoleniu. Do takiej sytuacji doszło, ponieważ spokrewnieni z sobą przodkowie zawarli związek małżeński, czyli dla tej pary wstępnymi będą ci sami ludzie. Takie przypadki można zaobserwować w rodach panujących, gdzie małżeństwa pomiędzy np. kuzynami były rzeczą normalną. Kolejnym obrazem podobnej sytuacji są małe, odizolowane tereny, gdzie liczba mieszkańców była ograniczona, więc po pewnym czasie każda z rodzin była ze sobą spokrewniona kilkakrotnie w różnym stopniu pokrewieństwa.

Paradoks liczby przodków w linii rodziny Kozioł


Z ubytkiem przodków w moim wywodzie spotkałam się pierwszy raz badając korzenie rodziców mojego dziadka po kądzieli. Początkowo nie sądziłam, że może wystąpić u nich pokrewieństwo, ponieważ pradziadek urodził się w Strusinie (obecnie Tarnów-Strusina), a prababcia w Nowej Jastrząbce. Nie znałam wtedy jeszcze treści aktu małżeństwa prapradziadków - rodziców Adolfa. W akcie tym napisano, że Anna Kozioł była córką Andrzeja i Ludwiki z domu Warzecha. Anna urodziła się w Nowej Jastrząbce. W tej wsi urodziła się także przyszła synowa Anny i Stefana. Ślub ich syna Adolfa odbył się w 1921 w Nowej Jastrząbce, która była miejscem urodzenia i zamieszkania panny młodej, czyli Karoliny. Rodzicami Karoliny byli Józef Kajpust i Ewa z domu Kozioł. W akcie nie podano informacji o przeszkodzie niepozwalającej na zawarcie związku małżeńskiego. Zbieżność nazwisk też nie wzbudziła we mnie zbyt dużych podejrzeń - rodzin o nazwisku Kozioł było w tej parafii naprawdę dużo. W 2004 roku ok. 10% mieszkańców wsi nosiło nazwisko Kozioł. Założyłam, że ich istnieje pomiędzy nimi dość odległe pokrewieństwo. Tak naprawdę dotarcie do informacji o Andrzeju Kozioł przekonało mnie o całkiem bliskim pokrewieństwie łączącym moich pradziadków. Z zebranych przeze mnie aktów urodzenia Andrzeja i jego dzieci, aktów małżeństwa z pierwszą i drugą żoną upewniło mnie, że jest on zarazem dziadkiem mojego pradziadka i pradziadkiem dla jego żony. Inaczej mówiąc Adolf poślubił córkę swojej kuzynki pierwszego stopnia.

Fragment wywodu przodków moich pradziadków

Z mojego punktu widzenia było to bardzo bliskie pokrewieństwo, a w terminologii fachowej związek ten jest nazwany endogamicznym. Zastanawiałam się czy zawarcie tego związku wymagało jakiejś dyspensy. W akcie małżeństwa pradziadków nie zawarto żadnych dodatkowych adnotacji lub dokumentów. Zaczęłam poszukiwać informacji o przeszkodach pokrewieństwa do ważnego zawarcia związku małżeńskiego i natrafiłam na wątek obliczania stopnia pokrewieństwa.

Jak obliczać stopień pokrewieństwa


Ustalenie stopnia pokrewieństwa było dla mnie początkowo wielką zagadką. Dodatkową trudnością był wybór metody obliczenia komputacji. Źródła w internecie wskazują dwie metody: rzymską i kanoniczną. Komputacja rzymska wywodzi się z prawa rzymskiego, czyli stosowana jest w postępowaniu sądowym np. spadkowym, alimentacyjnym. W tej metodzie sumujemy przodków od najdłuższej linii kierując się do wspólnego przodka, ale nie wliczamy go, następnie doliczamy członków krótszej linii.

Komputacja rzymska na przykładzie potomków Andrzeja Kozioł

Czyli w wykładni prawa cywilnego moi pradziadkowie byli spokrewnieni w 5 stopniu pokrewieństwa w nierównej linii bocznej. Obecnie pokrewieństwo kanoniczne jest wyliczane wg metody rzymskiej. Będąca w użyciu do 1917 roku, a już nie stosowana przez władze kościoła katolickiego komputacja kanoniczna polegała na wybraniu dłuższej linii  i począwszy od tego potomka sumowało się ilość osób dzielących go do wspólnego z przyszłym małżonkiem przodka, którego nie uwzględniało się w rachunkach.

Komputacja kanoniczna na przykładzie potomków Andrzeja Kozioł

Według metody kanonicznej moi pradziadkowie byli spokrewnieni w 3 stopniu. Małżeństwo zawierali w 1921 roku, wtedy komputacji kanonicznej już nie stosowano. Ich  pokrewieństwo określono na 5 stopnia w linii bocznej. Od 5 stopnia pokrewieństwa nie wymaga się żadnych dyspens lub przedstawiania innych dokumentów podczas zawierania związku małżeńskiego. Jest to zapewne powód, dla którego w ich akcie małżeństwa nie podano informacji o ich pokrewieństwie - nie było ono przeszkodą do zawarcia ważnego związku małżeńskiego. Młodzi z pewnością znali się, może i od najmłodszych lat. Podejrzewam, że duży wkład w zawarcie przez nich małżeństwa miała matka Adolfa, czyli ciotka matki Karoliny. W 1914 roku, kiedy rozpoczęła się I Wojna Światowa mój pradziadek miał ukończone 21 lat i zapewne został wcielony w szeregi żołnierzy armii austriackiej. Po zakończeniu działań wojennych możliwe, że jak wielu byłych żołnierzy służących w armiach wojsk zaborców przeszedł w szeregi Wojska Polskiego. Po zakończeniu działań wojennych przyszedł czas na ożenek. Był już 28-letnim kawalerem. I tu mogła zadziałać jego matka, znajdując swojemu pierworodnemu synowi właściwą wybrankę.  A może pradziadek sam znalazł żonę? Pozostanie to już dla mnie zagadką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Genealogia , Blogger